Odsłonięta świetność

Rejencja pilska Foto: Andrzej Niśkiewicz

Bezpośrednią transmisję uroczystości otwarcia budynku Rejencji pilskiej przeprowadziło radio Nordischer Rundfunk AG. (NORAG). Ze Studia Babelsberg w Poczdamie przyjechała ekipa Niemieckiej Agencji Filmowej, aby na taśmie utrwalić obrazy na potrzeby kroniki: „Wochenschau”.
Rejencja pilska:
Czy profesor Paul Bonatz ze swoim współpracownikiem Fritzem Eugenem Scholerem mogli przypuszczać, że przez wiele dziesiątek lat dzieło ich w Pile będzie oszpecane nakładaniem na ceglane lico budynku kolejnych warstw różnokolorowych farb? Przecież byli już cenionymi architektami, gdy powierzono im wykonanie projektów obiektów łączących idee użyteczności z funkcjonalnością oraz z racjonalnością i oszczędnością detali.

Od ponad stu lat prace ich zdobią miedzy innymi Hanower – Ratusz i Stuttgart – budynek Dworca Centralnego. Zapewne, ta swoista profanacja kompleksu z elementami neogotyku służyć miała zacieraniu śladów niemieckości, co jawnie trąciło zakłamywaniem historii.

O wielkości budynku świadczy kubatura: ponad 80 tys. m3 oraz 15 600 m2 powierzchni użytkowej, 4 kondygnacje, podziemia, kilometry korytarzy i aby się nie pogubić pomalowanych na różne kolory, kilkaset pokoi, tysiące okien i drzwi, których nie sposób policzyć. Wielka (ponad 160 m2 powierzchni i 6 m wysokości), klimatyzowana sala konferencyjna o wspaniałej akustyce, z trzema kryształowymi żyrandolami, przyozdobiona unikatowymi freskami i witrażami. Wyszły one z pracowni „Paul und Weber” w Berlinie. Tworzone były z różnych rodzajów szkła wielowarstwowego wg projektu wybitnego awangardzisty prof. Heinricha Campendonka z Düsseldorfu. Zaś, jego uczeń - Max Lüder ze Schneidemühl wykonał witraże równie piękne w sąsiadującej poczekalni. W 24 polach przedstawiają herby przyłączonych do Rzeszy miast. Trzy windy, własna kotłownia - centralne ogrzewanie, no i ciepła woda w kranach. Do tego jeszcze: sejf zatapiany w wodzie! Przyznać trzeba, że jak na lata dwudzieste ubiegłego stulecia były to niezbyt powszechne wygody.

Prace budowlane na dawnym przedmieściu Borkowo w miejscu Targu Końskiego rozpoczęły się w połowie 1926 roku. Dwa lata później gmach był już w stanie surowym, a niemal w przededniu 10 rocznicy zakończenia I wojny światowej odbyło się jego poświęcenie.

Ursula Floess, gdy niedawno przybyła do rodzinnego Schneidemühl, aby w gronie przyjaciół obchodzić swój 95. jubileusz nie przypuszczała, że zobaczy jeszcze ten kolos w pełnej okazałości. Z rozrzewnieniem wspominała to miejsce, gdzie go wznoszono, a ona mieszkając w pobliżu (przy Karlstrasse 32, obecnie ul. Konopnickiej - tego budynku już nie ma) wraz z innymi dziećmi właśnie tam się bawiła.

Cały artykuł Andrzeja Niśkiewicza przeczytać można na łamach Wochenblatt.pl a fotografie jego autorstwa znajdą Państwo TUTAJ